W środę prezydent USA Donald Trump ogłosił, że Stany Zjednoczone nałożą 100-procentowe cło na importowane układy scalone półprzewodnikowe, chyba że firmy zobowiążą się formalnie do budowy lub rozbudowy zakładów produkcyjnych w USA.
Celem tego posunięcia jest restrukturyzacja globalnego łańcucha dostaw półprzewodników poprzez wspieranie krajowej produkcji. Duże firmy, takie jak Apple – które niedawno zobowiązało się do zainwestowania ponad 100 miliardów dolarów w nowe inwestycje w USA, zwiększając swoje całkowite zaangażowanie do 500 miliardów dolarów – mogą skorzystać ze zwolnień celnych. Oczekuje się, że czołowi producenci chipów, tacy jak TSMC, Samsung i SK Hynix, również zakwalifikują się ze względu na trwające lub planowane projekty produkcyjne w USA.
Rynki zareagowały w sposób mieszany: akcje SK Hynix początkowo spadły o 3,1%, ale szybko odbiły po tym, jak południowokoreański wysłannik ds. handlu potwierdził, że zarówno SK Hynix, jak i Samsung będą zwolnione z ceł ze względu na zobowiązania produkcyjne w USA. Tymczasem amerykańskie kontrakty terminowe na akcje wzrosły, ponieważ wzrosło zaufanie inwestorów do firm takich jak Apple i Nvidia, które otrzymają zwolnienia w związku z szerszą presją na lokalną produkcję.
Ogłoszenie wpisuje się w szersze protekcjonistyczne podejście Trumpa, po niedawnym dekrecie wykonawczym podnoszącym cła na Indie do 50% – posunięcie związane z handlem ropą naftową między New Delhi a Moskwą. Ogłoszenie o cłach na chipy nastąpiło po dochodzeniu Departamentu Handlu USA w sprawie importu półprzewodników, powołującego się na obawy dotyczące bezpieczeństwa narodowego. Przesłanie administracji jest jasne: firmy zagraniczne muszą inwestować w USA, w przeciwnym razie grożą im cła karne.
Eksperci ostrzegają jednak, że takie działanie może zakłócić globalne łańcuchy dostaw, podnieść ceny detaliczne i stworzyć problemy logistyczne. Półprzewodniki są niezbędne dla wielu branż, od motoryzacyjnej po energię odnawialną, a wszelkie zakłócenia mogą mieć daleko idące konsekwencje.
Liderzy przemysłu już dostosowują swoje strategie inwestycyjne i produkcyjne. Analitycy zachowują jednak ostrożność, zauważając, że wiele z ogłoszonych zobowiązań może być rebrandingiem starych planów, a nie natychmiastową rozbudową fabryk.
Sytuację dodatkowo komplikuje sposób przyznawania zwolnień – szczególnie dla krajów produkujących chipy, takich jak Unia Europejska, Korea Południowa i Japonia. Kraje te uważnie obserwują politykę USA, zwłaszcza w świetle niedawnych umów handlowych, które ograniczyły niektóre cła do około 15%.
Jak będą działać cła Trumpa na chipy?
Trump ogłosił nowe cła na układy scalone podczas wydarzenia w Białym Domu 6 sierpnia, stwierdzając, że firmy, które zobowiązały się do budowy zakładów produkujących układy scalone w USA, zostaną zwolnione z ceł.
Szczegóły wciąż są skąpe — nadal nie wiadomo, kiedy cła zaczną obowiązywać ani jaki wpływ będą miały na produkty zawierające układy scalone, np. laptopy.
„Istnieje wiele wyjątków” – powiedział Jason Miller, profesor łańcucha dostaw na Michigan State University. „Dopóki nie poznamy konkretnych zharmonizowanych kodów taryfowych, do których będą miały zastosowanie cła, nie sposób w pełni zrozumieć konsekwencji”.
Stany Zjednoczone produkują już znaczną ilość półprzewodników, eksportując je za około 58 miliardów dolarów rocznie, według danych Biura Spisu Ludności USA. Miller zauważył jednak, że Stany Zjednoczone specjalizują się w układach scalonych wysokiej klasy, podczas gdy mniej zaawansowane, powszechnie używane układy scalone są głównie importowane z krajów takich jak Malezja. Najbardziej zaawansowane układy scalone nadal pochodzą z Tajwanu.
Dane pokazują, że Stany Zjednoczone importują chipy o wartości prawie 60 miliardów dolarów rocznie. „Stany Zjednoczone nie są konkurencyjne cenowo w produkcji tanich, generycznych chipów, takich jak te stosowane w sprzęcie AGD” – powiedział Miller. „Bardziej sensowne jest skupienie się na produktach z wyższej półki, w których mamy przewagę konkurencyjną”.
Rogers zgodził się, że rozszerzenie produkcji chipów w USA ma sens, wskazując na postępy poczynione w ramach ustawy CHIPS and Science Act z 2022 roku, podpisanej przez byłego prezydenta Joe Bidena. Ostrzegł jednak, że rozwój branży chipów wymaga czasu – budowa nowych fabryk i szkolenie wykwalifikowanych pracowników nie dzieje się z dnia na dzień. „Jesteśmy na dobrej drodze” – powiedział – „ale droga jest długa. Nie jesteśmy w stanie przyspieszyć produkcji wystarczająco szybko, aby zaspokoić całkowity popyt krajowy”. Ostrzegł również, że dodatkowe obciążenie firm może w rzeczywistości spowolnić ten postęp.
Co to oznacza dla cen?
Eksperci poinformowali dziennik „USA Today”, że cła te nie wpłyną na producentów tak drastycznie, jak inne cła – takie jak 50% cło na stal i aluminium czy 25% cło na samochody. Mogą jednak nadal wywierać presję na firmy, które już borykają się z rosnącymi kosztami importu.
„To działanie w żaden sposób nie ma charakteru deflacyjnego” – powiedział Miller. „Ale szczerze mówiąc, nie możemy ocenić wpływu na inflację, dopóki nie dowiemy się więcej”.
John Mitchell, prezes i dyrektor generalny światowego stowarzyszenia handlu sprzętem elektronicznym IPC, powiedział, że cła mogą spowodować wzrost cen laptopów, sprzętu gospodarstwa domowego, samochodów i urządzeń medycznych.
„Ponad 60% naszych firm członkowskich poinformowało, że poprzednie cła spowodowały wzrost kosztów i opóźnienia w produkcji” – napisał w oświadczeniu.
W przypadku produktów takich jak samochody, chipy mogą stanowić niewielką część całkowitych kosztów produkcji. Mimo to Ivan Drury, dyrektor ds. analiz w firmie badawczej Edmunds, nazwał cła „kolejną raną” dla branży motoryzacyjnej, która i tak jest już obciążona 25% cłem na import pojazdów.
Producenci samochodów twierdzą, że już ponoszą straty. General Motors poinformował w lipcu, że cła kosztowały go ponad miliard dolarów w samym drugim kwartale. Stellantis oszacował, że cła będą kosztować go w tym roku 1,7 miliarda dolarów.
„To śmierć przez tysiące cięć” – powiedział Drury. Producenci samochodów obecnie pokrywają koszty, ale zastanawiał się, jak długo to potrwa: „Nie widzieliśmy jeszcze, żeby to przełożyło się na ceny konsumenckie, ale akcjonariusze nie będą tego tolerować w nieskończoność”.
Ostrzegł również, że właściciele samochodów używanych mogą mocno odczuć rosnące koszty napraw, ponieważ warsztaty mogą przerzucić wyższe ceny chiptuningu bezpośrednio na klientów. Droższe naprawy mogą również podnieść składki ubezpieczeniowe.
„To efekt kuli śnieżnej” – powiedział. „Jeszcze nie nastąpił, ale wiemy, że rewolucja nadchodzi”.
Czy może wystąpić niedobór?
Kolejną obawą konsumentów jest to, czy cła nie spowodują, że niektóre produkty staną się trudniejsze do znalezienia.
Stany Zjednoczone doświadczyły już podobnego scenariusza podczas pandemii COVID-19, kiedy to niedobory chipów ograniczyły dostęp do nowych samochodów, laptopów i konsol do gier.
Chociaż nie oczekuje się, że nowe cła na chipy spowodują tak powszechny niedobór, Rogers ostrzegł, że niektóre firmy mogą ograniczyć produkcję, jeśli koszty importu wzrosną zbyt wysoko. Na przykład firma Stellantis wstrzymała produkcję w niektórych fabrykach, aby uniknąć płacenia ceł – co przyczyniło się do 6% spadku dostaw pojazdów w drugim kwartale w ujęciu rok do roku.
„Myślę, że możemy spodziewać się niedoborów w kilku obszarach” – powiedział Rogers. „To nie będzie jak w 2021 roku, kiedy chipy były w ogóle niedostępne. Ale w tym przypadku będziemy musieli po prostu zapłacić więcej – a kiedy rzeczy kosztują więcej, zazwyczaj kupujemy mniej”.
Amerykańskie indeksy giełdowe wzrosły w piątkowych notowaniach, gdyż rynki uważnie śledziły najnowsze wydarzenia w negocjacjach handlowych między Stanami Zjednoczonymi a ich partnerami.
W środę wieczorem były prezydent Donald Trump ogłosił wprowadzenie 100-procentowego cła na importowane chipy, z wyjątkiem firm, które „produkują na terenie Stanów Zjednoczonych”.
Trump wyjaśnił w środę: „Nałożymy bardzo wysokie cła na chipy i półprzewodniki. Ale dobra wiadomość dla firm takich jak Apple jest taka: jeśli produkujecie w Stanach Zjednoczonych lub zobowiązaliście się do tego, nie będziecie podlegać żadnym cłom”.
Bloomberg, powołując się na wiarygodne źródła, donosi, że gubernator Rezerwy Federalnej Christopher Waller wyrósł na czołowego kandydata na następcę obecnego prezesa Rezerwy Federalnej.
Jeśli chodzi o notowania, o godz. 17:30 GMT indeks Dow Jones Industrial Average wzrósł o 0,5% (215 punktów) do 44 183 punktów, podczas gdy szerszy indeks S&P 500 wzrósł o 0,7% (48 punktów) do 6388 punktów. Indeks Nasdaq Composite, zdominowany przez spółki technologiczne, zyskał 0,9% (187 punktów) i osiągnął poziom 21 430 punktów.
Ceny miedzi wzrosły w piątek trzecią sesję z rzędu, wspierane przez oczekiwania na obniżki stóp procentowych w USA po mianowaniu nowego członka Rezerwy Federalnej, a także przez pozytywne dane gospodarcze z Chin.
Cena referencyjna trzymiesięcznej miedzi na London Metal Exchange (LME) wzrosła o 0,2% do 9700 dolarów za tonę metryczną w obrocie oficjalnym, kontynuując wzrost po osiągnięciu najniższego poziomu w ciągu trzech tygodni 31 lipca.
Prezydent USA Donald Trump ogłosił w czwartek swoją kandydaturę na wakujące stanowisko w Rezerwie Federalnej, co zwiększyło nadzieje na obniżki stóp procentowych i osłabienie dolara. Słabszy dolar sprawia, że towary denominowane w dolarach stają się tańsze dla kupujących posługujących się innymi walutami.
„Słabość dolara była głównym motorem napędowym w sierpniu” – powiedział Dan Smith z Commodity Market Analytics. „Dolar jest słabszy, a Chiny wyglądają stosunkowo dobrze, więc fundamentalnie sytuacja wygląda teraz pozytywnie”.
Dane opublikowane w czwartek pokazały, że chiński eksport w lipcu przekroczył oczekiwania, gdyż producenci wykorzystali kruche zawieszenie broni między Pekinem a Waszyngtonem, aby zwiększyć dostawy.
Najczęściej handlowany kontrakt na miedź na giełdzie Shanghai Futures Exchange wzrósł o 0,1% do 78 490 juanów (10 929 USD) za tonę.
Smith zauważył, że miedź na giełdzie LME wydaje się mieć potencjał wzrostowy, zgodnie z modelami algorytmicznymi symulującymi zachowania funduszy inwestycyjnych, które składają zlecenia kupna i sprzedaży w oparciu o sygnały momentum. „Myślę, że istnieje szansa, że w przyszłym tygodniu zobaczymy powrót sygnałów kupna miedzi, z szansą na osiągnięcie 10 000 dolarów” – dodał.
Kontrakty terminowe na miedź na giełdzie Comex w USA wzrosły o 0,7% do 4,43 USD za funt do godziny 12:15 GMT, co zwiększyło różnicę cenową między miedzią na giełdach Comex i LME do 62 USD za tonę.
Jeśli chodzi o podaż, inwestorzy śledzą rozwój sytuacji w Chile – największym producencie miedzi na świecie – gdzie Codelco stara się o zgodę na ponowne otwarcie części dużej kopalni po śmiertelnym wypadku, do którego doszło w zeszłym tygodniu.
Jeśli chodzi o inne metale, wyniki były zróżnicowane: cena aluminium na giełdzie LME utrzymała się na poziomie 2610 USD za tonę, cena cynku nieznacznie się zmieniła i wyniosła 2812,50 USD, cena cyny wzrosła o 0,2% do 33 800 USD, cena niklu spadła o 0,3% do 15 075 USD, a cena ołowiu spadła o 0,6% do 1998 USD.
Tymczasem indeks dolara amerykańskiego spadł o 0,2% do 98,2 punktów o godz. 17:13 GMT, po osiągnięciu maksimum na poziomie 98,3 i minimum na poziomie 97,9.
Na amerykańskim rynku kontrakty terminowe na miedź z dostawą we wrześniu wzrosły o 1,6% do 4,47 USD za funt o godz. 17:07 GMT.
Bitcoin (BTC) nadal porusza się w wąskim przedziale, stabilizując się tuż poniżej poziomu 118 000 USD. W chwili pisania tego tekstu cena Bitcoina wynosi 116 709 USD, poruszając się w dziennym przedziale od 116 074 USD do 117 596 USD. Ta stonowana akcja cenowa odzwierciedla szersze wahania na rynku, bez wyraźnego momentum w żadnym kierunku.
Analitycy wskazują na bezpośrednie wsparcie na poziomie 116 000 USD, które było wielokrotnie testowane w trakcie sesji i utrzymywało się na tym poziomie. Z drugiej strony, poziom 117 500 USD stał się kluczowym oporem, który kupujący muszą pokonać, aby ponownie rozbudzić wzrostową dynamikę. O ile jeden z tych dwóch poziomów nie zostanie zdecydowanie przebity, Bitcoin prawdopodobnie pozostanie w fazie konsolidacji w krótkim terminie.
W przypadku braku gwałtownego wzrostu wolumenu obrotu lub gwałtownego wzrostu zmienności, tradycyjne wskaźniki techniczne, takie jak Wskaźnik Siły Względnej (RSI) i Wskaźnik Konwergencji i Rozbieżności Średnich Ruchomych (MACD), powinny pozostać neutralne. RSI prawdopodobnie będzie oscylować w pobliżu poziomu 50, sygnalizując brak wykupienia lub wyprzedania, podczas gdy odczyty MACD powinny pozostać na poziomie zbliżonym do obecnego wąskiego zakresu wahań.
Z perspektywy analizy technicznej, przebicie powyżej 117 600 USD może otworzyć drogę do wyższych poziomów, a poziomy 118 000 USD i 120 000 USD postrzegane są jako kolejne cele wzrostowe. Z kolei spadek poniżej 116 000 USD może zwiększyć presję sprzedaży, spychając cenę w kierunku strefy 115 000 USD.
Uczestnicy rynku uważnie śledzą czynniki makroekonomiczne, wskaźniki nastrojów związanych z ryzykiem oraz nadchodzące wydarzenia w sektorze kryptowalut, które mogłyby wywołać wybicie cenowe. Na razie Bitcoin pozostaje w fazie wyczekiwania, a inwestorzy powinni obserwować wyraźny ruch poza obecny zakres między 116 000 a 117 600 USD, aby potwierdzić dalszy kierunek. Zdecydowane wybicie prawdopodobnie nada ton krótkoterminowej ścieżce Bitcoina – albo w celu odzyskania byczej dynamiki, albo obrony kluczowych poziomów wsparcia.
123 tys. dolarów: następny przystanek króla kryptowalut?
Analiza techniczna ujawnia, że Bitcoin utworzył kilka bardzo byczych formacji na wykresach, które mają napędzać dalsze wzrosty w tym miesiącu. Na przykład, kryptowaluta uformowała trójkąt zwyżkujący, wyznaczony poziomym oporem na poziomie 111 822 dolarów i rosnącą linią trendu.
Bitcoin ukształtował również formację flagi byka, składającą się z masztu i kanału spadkowego – układ, który często prowadzi do dodatkowych zysków. Taka perspektywa staje się bardziej prawdopodobna po niedawnym udanym ponownym przetestowaniu przez Bitcoin poziomu wsparcia na poziomie 111 822 USD.
Ponadto Bitcoin nadal korzysta ze wsparcia 100-okresowej średniej kroczącej i utrzymuje się powyżej rosnącej linii trendu, która utrzymuje się od kwietnia. W oparciu o tę konfigurację, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest kontynuacja trendu wzrostowego, z początkowym celem psychologicznego oporu na poziomie 120 000 USD, a następnie 123 118 USD – historycznym maksimum.