Jen japoński osłabił się w środę na rynkach azjatyckich w stosunku do koszyka głównych i drugorzędnych walut, odrabiając straty z dwutygodniowego maksimum wobec dolara amerykańskiego, odnotowanego wcześniej w trakcie sesji. Był to pierwszy spadek od trzech dni, w okresie aktywnej realizacji zysków i ruchów korekcyjnych.
Spadek nastąpił po ogłoszeniu ważnej umowy handlowej między Tokio i Waszyngtonem, która obejmuje obniżkę amerykańskich taryf na import z Japonii oraz zobowiązanie Japonii do zainwestowania około 550 miliardów dolarów w Stanach Zjednoczonych.
Cena
Kurs USD/JPY wzrósł o 0,4% do 147,20 ¥, z poziomu otwarcia wynoszącego 146,59 ¥, po osiągnięciu sesyjnego minimum na poziomie 146,19 ¥ — najniższego poziomu od 11 lipca.
We wtorek jen zyskał 0,55% w stosunku do dolara, notując drugi z rzędu dzienny wzrost na skutek spadku rentowności 10-letnich obligacji skarbowych USA.
Ważne porozumienie handlowe
Prezydent Donald Trump ogłosił we wtorek podpisanie „ogromnej” umowy handlowej z Japonią, obejmującej wzajemne cła w wysokości 15% na japoński eksport do USA i obniżkę ceł na japońskie samochody do 15%, z obecnych 25%.
W poście na portalu Truth Social Trump określił tę umowę jako „prawdopodobnie największą w historii”, zauważając, że Japonia wpompuje do Stanów Zjednoczonych 550 miliardów dolarów inwestycji, a Ameryka będzie miała otrzymać 90% zysków.
Trump dodał, że umowa otworzy japoński rynek na towary amerykańskie, w tym samochody, ciężarówki, ryż i inne produkty rolne, twierdząc, że stworzy to „setki tysięcy miejsc pracy”.
Premier Japonii Shigeru Ishiba oświadczył, że amerykańskie cła na pojazdy japońskie zostaną obniżone z 25% do 15%. Jest to znaczący krok, biorąc pod uwagę fakt, że sektor motoryzacyjny stanowi podstawę japońskiego eksportu do USA i według danych celnych będzie stanowił 28,3% wszystkich dostaw w 2024 r.
Eksport japońskich samochodów (wliczając samochody, autobusy i ciężarówki) do Stanów Zjednoczonych spadł w czerwcu o 26,7%, po spadku o 24,7% w maju.
Łączna wartość japońskiego eksportu do Stanów Zjednoczonych — drugiego co do wielkości partnera handlowego Japonii — wyniosła 10,3 bln jenów (70,34 mld dolarów) w okresie od stycznia do czerwca, co oznacza spadek o 0,8% w ujęciu rok do roku.
Polityczna przyszłość Ishiby
Wtorkowe oświadczenie nastąpiło zaledwie kilka dni po tym, jak rządząca koalicja premiera Ishiby straciła większość w wyborach do izby wyższej japońskiego parlamentu, co wzbudziło obawy o osłabienie jej wpływu w negocjacjach z USA.
Według HSBC korzystna umowa handlowa ze Stanami Zjednoczonymi mogłaby pomóc Ishibie odeprzeć wotum nieufności lub wewnętrzne wyzwania ze strony Partii Liberalno-Demokratycznej.
Choć Ishiba po przegranych wyborach oświadczył, że zamierza pozostać premierem, japoński portal medialny Yomiuri poinformował w środę rano, że decyzję o pozostaniu na stanowisku podejmie w oparciu o postęp negocjacji taryfowych.
Japońskie stopy procentowe
Dane z ubiegłego tygodnia pokazały, że inflacja bazowa w Japonii w czerwcu spadła bardziej niż oczekiwano, co może wskazywać na słabnącą presję cenową na Bank Japonii.
Po opublikowaniu danych oczekiwania rynku na podwyżkę stóp procentowych o 25 punktów bazowych na lipcowym posiedzeniu Banku Japonii spadły z 45% do 35%.
Inwestorzy czekają teraz na więcej danych o inflacji, bezrobociu i płacach, aby móc ponownie ocenić te szanse.
Jak wynika z dokumentów przejrzanych przez Financial Times, duzi producenci energii, tacy jak Shell, wycofali się z ważnej inicjatywy mającej na celu ustanowienie globalnego standardu emisji netto „zerowych”, po tym jak projekt wniosku w rzeczywistości wzywał do zakazu rozwoju nowych projektów naftowych i gazowych.
Wśród firm, które odeszły, znalazły się Shell, BP, norweski Aker BP i kanadyjski Enbridge – wszystkie one wycofały się z grupy ekspertów doradczych powołanej w ramach inicjatywy Science Based Targets (SBTi). SBTi to powszechnie uznawana organizacja zajmująca się normami klimatycznymi, o której certyfikację ubiegają się globalne korporacje, takie jak Apple i AstraZeneca.
Ta fala wypłat uwypukla rosnące napięcia między przemysłem paliw kopalnych a rozwijającymi się ramami odpowiedzialności za zmiany klimatu.
Spór o nowe projekty naftowe i gazowe
Kontrowersyjny projekt przewidywał zakaz realizacji wszelkich nowych projektów naftowo-gazowych przez firmy przedkładające SBTi plany klimatyczne – natychmiast lub do 2027 roku, w zależności od tego, co nastąpi wcześniej. Wezwał również do gwałtownego ograniczenia produkcji paliw kopalnych, co wywołało obawy w całym sektorze energetycznym, że proponowane normy mogą narzucić niewykonalną ścieżkę do osiągnięcia celów zerowej emisji netto.
Shell, który od 2019 r. z przerwami uczestniczył w procesach SBTi, oświadczył, że wycofał się po ustaleniu, że projekt „w żaden znaczący sposób nie odzwierciedla perspektywy branży”.
Mimo to firma Shell potwierdziła swoje zaangażowanie w osiągnięcie zerowej emisji netto do 2050 r., podkreślając jednak, że każdy wiarygodny standard musi zapewniać „wystarczającą elastyczność” i odzwierciedlać „realistyczną ścieżkę” dla społeczeństwa.
Aker BP jako powód wycofania się podał ograniczoną możliwość wpływania na opracowywany standard, twierdząc, że nie miał on „żadnego wpływu” na ambicje klimatyczne firmy. Według FT, Enbridge odmówił komentarza.
SBTi wstrzymuje prace nad normą dotyczącą ropy naftowej i gazu
Po tych głośnych zamknięciach firma SBTi ogłosiła, że „tymczasowo wstrzymała” prace nad swoim standardem dotyczącym ropy naftowej i gazu, powołując się na „wewnętrzne względy dotyczące zdolności produkcyjnych”.
Grupa zaprzeczyła jednak, jakoby na decyzję wpłynęła presja ze strony branży, informując Financial Times, że „nie ma podstaw” do takich twierdzeń.
Tymczasem pojawiły się doniesienia, że SBTi opóźniło i złagodziło również planowane wytyczne dla instytucji finansowych dotyczące finansowania paliw kopalnych.
Według poinformowanych źródeł termin ograniczenia finansowania lub ubezpieczeń dla firm rozwijających nowe projekty naftowo-gazowe został przesunięty z 2025 r. na 2030 r., po tym jak David Kennedy, były partner w EY, w marcu objął stanowisko dyrektora wykonawczego SBTi.
Rosnący podział między przemysłem a normami klimatycznymi
Te wydarzenia podkreślają pogłębiający się rozdźwięk między celami klimatycznymi a realiami branży. Podczas gdy spalanie paliw kopalnych pozostaje główną przyczyną globalnego ocieplenia – a naukowcy podkreślają potrzebę ograniczenia wzrostu temperatury do 1,5°C, aby uniknąć nieodwracalnej katastrofy – przemysł naftowo-gazowy nadal nieufnie odnosi się do norm klimatycznych, które w praktyce oznaczają wstrzymanie poszukiwań i wydobycia, powołując się na obawy dotyczące bezpieczeństwa energetycznego, interesów inwestorów oraz globalnej zdolności do zaspokojenia popytu w trakcie transformacji energetycznej.
Źródło zaangażowane w opracowywanie standardów dla sektora naftowego, gazowego i finansowego stwierdziło: „Im dłużej będziemy zwlekać, tym większą ochronę zapewnimy wielkim koncernom naftowym”.
Pomimo tych sporów, Shell i inne firmy nadal publicznie zobowiązują się do osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 roku. Jednak ramy i standardy, które mają jasno definiować, co tak naprawdę oznacza „zero emisji netto”, wciąż pozostają przedmiotem kontrowersji.
Większość amerykańskich indeksów giełdowych zanotowała we wtorek spadki (oprócz Dow Jones), gdyż inwestorzy oczekiwali na kolejne kwartalne wyniki finansowe i śledzili rozwój negocjacji handlowych między Stanami Zjednoczonymi a ich partnerami, zanim wzajemne cła wejdą w życie na początku sierpnia.
Sekretarz handlu Howard Lutnick potwierdził, że 1 sierpnia jest ostatecznym terminem rozpoczęcia wdrażania taryf, zaznaczył jednak, że dialog z państwami może być kontynuowany także po tej dacie.
Inwestorzy uważnie śledzą raporty zysków za drugi kwartał. Jak dotąd 88 spółek z indeksu S&P 500 opublikowało swoje wyniki, z czego 82% przewyższyło oczekiwania analityków, według danych FactSet.
Pod koniec tygodnia kilka dużych amerykańskich firm technologicznych ma opublikować swoje wyniki finansowe. Alphabet i Tesla mają to zrobić w środę.
O godzinie 16:22 GMT indeks Dow Jones Industrial Average wzrósł o 0,1% (42 punkty) do 44 365 punktów. Szerszy indeks S&P 500 spadł o 0,1% (8 punktów) do 6297 punktów, a Nasdaq Composite spadł o 0,5% (102 punkty) do 20 872 punktów.
Ceny miedzi wzrosły we wtorek w trakcie handlu, wspierane przez spadek wartości dolara amerykańskiego względem większości głównych walut, co spowodowało, że ten przemysłowy czerwony metal powrócił w kierunku rekordowych poziomów.
Analitycy ANZ Bank w notatce opublikowanej przez agencję Reuters twierdzą, że ogłoszenie Trumpa o nałożeniu 50% cła na import miedzi prawdopodobnie spowoduje, że rynek amerykański w najbliższej przyszłości będzie bardziej polegał na krajowych zapasach, co wywrze presję na spadek cen miedzi zarówno na giełdach COMEX, jak i w Londynie.
Dane opublikowane w środę pokazały, że zapasy miedzi na London Metal Exchange wzrosły o 10 525 ton do łącznej kwoty 121 000 ton. W tym tygodniu działalność rozpoczęło osiem magazynów LME w Hongkongu.
Tymczasem protestujący w Peru – trzecim co do wielkości producencie miedzi na świecie – zakończyli blokadę kluczowego szlaku transportu miedzi, która trwała ponad dwa tygodnie, jak zeznał lider protestu w rozmowie z agencją Reuters we wtorek wieczorem.
Jednocześnie Rio Tinto ogłosiło w środę 9% wzrost kwartalnej produkcji miedzi i prognozuje, że całoroczna produkcja osiągnie górny pułap prognoz. Antofagasta również odnotowała 11% wzrost produkcji miedzi w pierwszej połowie roku.
Odrębnym wydarzeniem był spadek napływu miedzi do Stanów Zjednoczonych, ponieważ inwestorzy przygotowywali się na wprowadzenie 50-procentowych ceł, które mają wejść w życie 1 sierpnia.
Tymczasem indeks dolara amerykańskiego spadł o 0,3% do 97,6 punktów o godz. 16:05 GMT, po osiągnięciu maksimum na poziomie 97,9 i minimum na poziomie 97,5.
Na amerykańskim rynku kontrakty terminowe na miedź z dostawą we wrześniu wzrosły o 0,8% do 5,68 USD za funt o godz. 16:02 GMT, zbliżając się do rekordowego poziomu 5,70 USD za funt ustanowionego 8 lipca.